Odgrzebuję stary wątek, ale ciężko tutaj coś ruszyć, aby się kurz w powietrze nie wzbił ;-)
Ten numer z kartą kredytową - fajny w sumie. Tylko za dużo osób będzie chciało taką kartę mieć

Milton Friedman postulował wprowadzenie tzw podatku negatywnego - tzn osoba zarabiająca poniżej odpowiedniego progu dostawałaby 'wyrównanie' do tegoż progu. Czyli gdybyśmy ustalili próg na 1500zł/rękę i zarabiałbym powiedzmy 750zł, to państwo dorzucałoby mi te drugie 750zł. Po przekroczeniu tych 1500zł sam stawałbym się płatnikiem podatku, wyrażonego w pewnej stawce procentowej. Obecna pomoc społeczna zamiast tego oferuje ubezpieczenie i zasiłek określonej wysokości i długości, zależnie od wysokości wypłat i czasu pracy. Obecny system ma do przetworzenia więcej papierków i większe koszty. Nie wiem czy mobilizuje lepiej czy gorzej od podatku negatywnego - bo po prostu nie mam porównania.
Jeśli chodzi o kwestię progresywności podatków - to dobrze ustalony podatek progresywny (+akcyzowy) to tak na prawdę to, co rozumiemy pod pojęciem podatku liniowego. Dlaczego? Już tłumaczę:
W ekonomii funkcjonuje pojęcie malejącej użyteczności krańcowej pieniądza. Co to z kolei za potworek, ta użyteczność krańcowa? Posłużę się innym przykładem: pijemy piwo. Pierwsze jest dobre i fajne. Drugie, trzecie, kolejne nam smakują. Jednak każde kolejne sprawia nam mniejszą przyjemność niż to poprzednie. W pewnym momencie dochodzi do przełamania i piwo zamiast nam smakować nas brzydzi - wykres funkcji użyteczności krańcowej najpierw wysoko ponad poziomą osią - teraz znajduje się poniżej osi.
Z pieniądzem jest podobnie - im więcej go mamy, tym mniejszą wartość przedstawia dla nas każda kolejna jednostka. Na prostym przykładzie: osoba biedna przy podatku liniowym 20% i zarobkach 1000zł płaci 200zł. Zostaje jej na życie 800zł. Osoba bogatsza zarabia więcej. Powiedzmy 10 000zł. Podatku od tego płaci 2 000 zł. Zostaje jej na życie jeszcze 8 000. Jak łatwo się utrzymać za 800zł i 8000zł każdy wie. Jaki z tego wniosek? Osobę bogatą mniej 'boli' zapłacenie 20% podatku, niż osobę biedną.
Wspominałem też o podatku akcyzowym. Jego dobrze przemyślana rola to podbijanie cen dóbr, które do normalnego funkcjonowania potrzebne nie są. Ich udział w koszyku zakupów Kowalskiego rośnie wraz ze wzrostem zarobków. Stąd osoba biedna jest najbardziej dotknięta podatkiem od przychodu/dochodu zaś osoba bogata - podatkiem akcyzowym.
Tak na marginesie - ile % mieszkańców Polski płaci podatek dochodowy według drugiej, a ile według trzeciej stawki podatkowej? Znacie może jakieś dane? Chętnie bym je poznał.
Co do argumentu, że przez chory system podatkowy ludzie oszukują - ludzie oszukiwali, oszukują i będą oszukiwać. Niezależnie od tego jaki jest ten system i jaką w nim pełnią rolę. Wyplenienie oszustów to zadanie dla organów ścigania (szybkie i skuteczne wykrycie), sądownictwa (uczciwy wyrok), resocjalizacji (obecne więzienia to zaprzeczenie resocjalizacji), a także edukacji (by uczyć, że takie postępowanie jest złe - czyli dla profilaktyki).
Dla przykładu dużo przestępstw mniejszych i większych (w tym gospodarczych) ma miejsce w Polsce, w Rosji, w USA, zaś niewiele w Finlandii czy Norwegii. W Rosji i USA wzbogacić się łatwo, ale system sprawiedliwości tam leży. W Finlandii zaś możemy zostawić auto na chodzie i iść coś zjeść do restauracji. Po powrocie to auto będzie dalej stało! To nie jest zasługa systemu gospodarczego, a edukacji właśnie.
Słówko jeszcze w temacie owych "Onych" - uczone podręczniki akademickie, z których jako student zarządzania koszystałem, poruszające tematykę psychologii w zarządzaniu (autorów amerykańskich) poruszają taki temat, jak poczucie wewnętrznej kontroli. To pojęcie oznacza poczucie jak bardzo samemu kierujemy własnym losem, życiem - a jak bardzo kontroluję je owi "Oni".

Autor podręcznika który czytałem ucząc się do sesji twierdził tam, że osoba sukcesu (w biznesie) musi mieć głębokie poczucie wewnętrznej kontroli. Coś w tym jest, wg mnie.